Category Archives: emigracja (2006/07)

Na Ojczyzny łono

Mówi się, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Co tu dużo nie mówić, jest to prawdziwe stwierdzenie, szalenie prawdziwe. Po czterech miesiącach poza ojczystą ziemią, poza domem, wracamy na zaledwie cztery dni. A wszystko po to, aby załatwić wszystko, … Continue reading

Posted in emigracja (2006/07) | Leave a comment

Ludzie bezdomni

Wychodząc rano z domu zauważyłem, że nie mam kluczy. Nie chciało mi się wracać, bowiem i tak zawsze ktoś jest w domu. Nie wiedziałem, że odbije się to moje lenistwo w porze lunchu. W trakcie lunch-break’u wybraliśmy się na obiad … Continue reading

Posted in emigracja (2006/07) | Leave a comment

Salon kosmetyczny

Niewiele się dzisiaj działo. Jedynym godnym odnotowania wydarzeniem była wizyta Moniczki w salonie kosmetycznym, a w zasadzie to wizyta salonu kosmetycznego u Moniczki. Aby nie brzmiało to tak zawile należy zaznaczyć, że po prostu Asia przyszła do naszego pokoiku, aby … Continue reading

Posted in emigracja (2006/07) | Leave a comment

Campylobacter umiera dwa razy

Campylobacter jest bakterią beztlenową, co oznacza, że rozmnaża się w warunkach pozbawionych tlenu. Czasami brakuje odczynnika, którym można go wykryć, więc próbki ważone są “na sucho” – na moje inżynieryjne oko w ten sposób zabijamy bakterię, którą chcemy wykryć… Dzisiaj … Continue reading

Posted in emigracja (2006/07) | Leave a comment

Drugie oblicze firmy

Aż nie chce mi się dzisiaj komentować, co się działo… W Eclipsie spotkał nas istny terror… Okazuje się, że wszystkie próbki są źle robione, że to nasza wina, itp… Na kogoś w końcu trzeba zwalić swoje niepowodzenia, a że pracownicy … Continue reading

Posted in emigracja (2006/07) | Leave a comment

Łatwo wchodzi

Nie ma to jak kupić skrzynkę, a dokładniej pudełko, piw Strongbow. W smaku przypominały nieco ciderki, miały jabłkowy smak… Piwa wchodziły jak soczki, dzięki temu posmakowi… A że słonko grzało dzisiaj wyjątkowo mocno, impreza skończyła się dość szybko i niespodziewanie…

Posted in emigracja (2006/07) | Leave a comment

Dzieci i “dzieci”

Kto tu właściwie jest dzieckiem? Wybraliśmy się dzisiaj z Asią i Patrykiem na plac zabaw na drugim końcu Chatteris. To, że Patryk miał tu raj to nie ulega wątpliwości, ale fakt, że zabawki jakieś takie inne, niż pamiętamy z dzieciństwa, … Continue reading

Posted in emigracja (2006/07) | Leave a comment

Szklana pułapka

Co tu dużo mówić, wraz z Moniczką wybraliśmy się dzisiaj z Piotrkiem i Asią do Peterborough na małe zakupy. Piotrek wywołał zdjęcia dla rodziców, po czym poszliśmy z nim kupić telefon. Telefonu nie kupiliśmy, za to my wzbogaciliśmy się o … Continue reading

Posted in emigracja (2006/07) | Leave a comment

Grillowanie

Co robimy w niedzielę, gdy mamy wolne? Po pierwsze idziemy do kościoła na mszę po angielsku, a po drugie… No właśnie, po drugie to idziemy na boisko pokopać co nieco piłeczką. Tym razem Moniczka uparła się, że nie będzie grała … Continue reading

Posted in emigracja (2006/07) | Leave a comment

Ale jaja…

W pracy, jak to w pracy. Wszystko byłoby normalnie, gdyby nie fakt, że pół godziny przed 21, o której powinniśmy skończyć, nasza team-leader, Sam, opuściła laboratorium prosząc, by zadzwonić do niej gdy skończymy. Tego nasza mała polska ekipa nie wytrzymała … Continue reading

Posted in emigracja (2006/07) | Leave a comment