Dzień śmieciarza

Dzisiaj wolne mieć powinienem, ale nie mam. W pracy ważny audyt, Sarah czyt płytki, a ja muszę doglądać wszystkiego na labie. Takie życie. Żeby było śmieszniej, audytorem był karzeł, który stawał na palcach, aby co nieco zobaczyć. Trochę to komicznie wyglądało, ale mi do śmiechu w ogóle nie było, bowiem był to mój pierwszy audyt na tak ważnej pozycji, jak team-leader. Na szczęście skończyłem pracę dzisiaj o 13 i mogłem iść swobodnie do domku.
Gdy wróciłem wybraliśmy się na wycieczkę do Ely. Wyjeżdżając z Cygnet Drive wbiliśmy się w kilka śmieciarek. Otóż po najbliższej okolicy jeździły cztery potężne śmieciarki, z których każda zbierała inne śmieci – taka tu panuje segregacja odpadów. Z drugiej strony patrząc, gdzie się nie ruszysz, tak śmieciarze…
Generalnie mieliśmy cosik pozwiedzać, ale skończyło się tak, że postanowiliśmy pochodzić po sklepach. Zwiedziliśmy ich masę, a kupiliśmy generalnie buty Karimora po przecenie – w sumie za 3 pracy (dla Moniki, Grześka i mnie) zapłacilismy mniej, niż jedna para kosztowała przed przeceną. I dobrze, mamy butki aby normalnie pochodzić po mieście, czy nawet niewysokich górkach.
W Anglii panuje już jesień. Wokół nas drzewa zrzucają liście, a że temperaturka dopisuje, jest nawet przyjemnie. Aby nie stanęło na tym, że nie zwiedziliśmy nic, wstępiliśmy do katedry.
Akurat tak się złożyło, że katedralny chór miał próbę, więc oprócz doznań wizualnych, mogliśmy podelektować się także muzykę. Nie wiem, który raz jestem w tej katedrze, ale za każdym razem podoba mi się ona bardzo. Szkoda tylko, że nigdy nie jest mi dane wejść na wieże. Chciałbym zobaczyć okolicę Ely z wysoka. W końcu gór tutaj nie ma, więc niech chociaż wieża nam służy.
Z drugiej strony, ile można zwiedzać katedrę. Pooglądaliśmy, pomodliliśmy się i opuściliśmy to przepiękne miejsce, aby zahaczając jeszcze o Tesco wrócić do Chatteris.

This entry was posted in emigracja (2006/07). Bookmark the permalink.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *