Fajerwerki

I znowu trzeba było iść do pracy. W labie syf jakiego dawno nie było, na szczęście szybko się wyjaśniło co się stało. Powolutku, pomalutku, krok po kroczku przygotowaliśmy wszystkie próbki, naważyliśmy nie spiesząc się, a i tak trochę przed czasem wyszliśmy. Takie sobie płynie życie laboratoryjne.
Na obiadek zawitaliśmy do Agniesi, lecz tym razem każdy jadł to co sobie przygotował. A po pracy wszyscy rodacy ponownie na Cygnet zawitali. Porozmawialiśmy co nieco, a potem już tylko do domku. Po drodze obserwowaliśmy otaczające nas z wszystkich stron fajerwerki, petardy, race… Ciekawe co to za święto jest w Anglii? Trzeba będzie Jamesa jutro zapytać…
A w domku mailiki sprawdziliśmy, czy ktoś znajomy przypadkiem nie pomyślał o nas (niestety, nie tym razem) i jeszcze przed północą położyliśmy się spać. Tak wcześnie już dawno nie zasypialiśmy…

This entry was posted in emigracja (2006/07). Bookmark the permalink.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *