I znowu trzeba było iść do pracy. W labie syf jakiego dawno nie było, na szczęście szybko się wyjaśniło co się stało. Powolutku, pomalutku, krok po kroczku przygotowaliśmy wszystkie próbki, naważyliśmy nie spiesząc się, a i tak trochę przed czasem wyszliśmy. Takie sobie płynie życie laboratoryjne.
Na obiadek zawitaliśmy do Agniesi, lecz tym razem każdy jadł to co sobie przygotował. A po pracy wszyscy rodacy ponownie na Cygnet zawitali. Porozmawialiśmy co nieco, a potem już tylko do domku. Po drodze obserwowaliśmy otaczające nas z wszystkich stron fajerwerki, petardy, race… Ciekawe co to za święto jest w Anglii? Trzeba będzie Jamesa jutro zapytać…
A w domku mailiki sprawdziliśmy, czy ktoś znajomy przypadkiem nie pomyślał o nas (niestety, nie tym razem) i jeszcze przed północą położyliśmy się spać. Tak wcześnie już dawno nie zasypialiśmy…
-
Recent Posts
Recent Comments
- szymek on Jak na Krupówkach
- dygus on Firma kogucik
- Ania on Niech wodzirej łamie głowę
- szymek on Halloween
- szymek on Fryniołazik
Archives
- November 2019
- October 2019
- October 2017
- October 2012
- July 2012
- May 2012
- April 2012
- March 2012
- February 2012
- November 2011
- October 2011
- September 2011
- August 2011
- July 2011
- June 2011
- May 2011
- April 2011
- March 2011
- February 2011
- January 2011
- November 2010
- September 2010
- May 2010
- April 2010
- February 2010
- October 2009
- August 2009
- June 2009
- February 2009
- February 2008
- November 2007
- February 2007
- November 2006
- October 2006
- September 2006
- August 2006
- July 2006
- June 2006
- May 2006
- April 2006
- March 2006
- February 2006
Categories
Meta