Pracy nie ma, ale kasa jest ;)

Poranek mieliśmy dzisiaj ciekawy. Przyjechała do nas Justynka, która zapragnęła mieć parę ładnych fotek, by powysyłać znajomym. Poszliśmy więc do naszego malutkiego ogródka, aby patrząca na mnie maślanymi oczkami Justynka została usatysfakcjonowana. Fotki wyszły ładne i tylko nasza maleńka koleżanka narzeka, że mogłoby być lepiej 🙂
Po obiadku wybraliśmy się w trójkę (Moniczka, Ania i ja) na spacerek. Oglądanie tych samych ulic Chatteris przez nas ma jeszcze swój urok, co staramy się uwieczniać na fotografiach. Niestety, parę chwil po tym, jak wyszliśmy zaczął wiać zimny wiatr, a z chmur poleciały krople deszczu. Niestety, musieliśmy przerwać miło zapowiadający się spacerek i wrócić do domku.
Pod wieczór przestało kropić i wybraliśmy na zakupy do Coop’ka. Ancia wybrała w bankomacie trochę funciaków z mojej pierwszej wypłaty, dzięki czemu miałem satysfakcję, że nie żyję na czyjś rachunek, lecz mogę kupić jedzonko za swoje własne pieniądze.

Bridge House - miejsce pracy Ani

This entry was posted in emigracja (2006/07). Bookmark the permalink.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *