Lody topnieją

Poranek dzisiaj był dość nietypowy, bowiem to mąż dziś śniadanko sam z siebie żonce zrobił. Nie zapomniał przy tym o herbatce z cytrynką, którą żonka jego wręcz ubóstwia.
Dalszy ciąg dnia był równie pracowity dla obojga małżonków. Żonka nastawiła pranie i rozmroziła lodóweczkę, a mąż w tym czasie pomył garnki i talerze. A gdy żonka siedziała w pokoiku, mąż rozmroził lodówkę do końca i umył ją, tak aby żonka była zadowolona. Żonka ugotowała więc obiadek dla mężusia, aby ten lekko zmęczony pracą siły odzyskał. Taki to wzorowy, małżeński dzionek mieliśmy dzisiaj. W końcu już od ponad miesiąca jesteśmy małżeństwem. Piekielnie długi to staż.
Wieczorkiem, wszyscy, tj. Grześ z Agniesią, Łukaszek oraz Moniczka ze mną wybraliśmy się na nocny spracerek do Chatteris. Zatrzymaliśmy się po kościołem, rzuciliśmy okiem na bank, w którym mamy konta oraz podeszliśmy pod herb miasta stojący nieopodal Sommerfielda. No i nie zapomnieliśmy oczywiście o pamiątkowym zdjęciu.

This entry was posted in emigracja (2006/07). Bookmark the permalink.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *