Skoro świt listonosz wrzucił nam list, a w zasadzie paczuszkę od Kamila. Grucha tak jak obiecał, przesłał nam płytkę z filmikami i ciasteczka swego wypieku – całe trzy sztuki. Dobre było, smakowało, dobre było, ale mało… A filmików jeszcze nie oglądamy, bo wiecznie czasu brakuje.
Późnym popołudniem do Chatteris dotarł w końcu Gajowy. W sumie klimacik tu mamy trochę inny niż na południowym wybrzeżu Wielkiej Brytanii, ale i tak jest w porządku. Grześ i ja zasuwamy całymi dniami w krótkich rękawkach, lecz Gajowemu wybitnie to nie służy, bowiem na zewnątrz porusza się opatulony w ciepłą kurteczkę i czapeczkę… A tak już pisząc trochę z innej beczki to Gajowy się uśmiał moją zarośniętą głową, a ja uśmiałem się z jego łysiny pokrywającej całą głowę. Wracając z pracy zahaczyliśmy o domek na Cygnecie i porwaliśmy chłopaków trzech na imprezkę do nas. Popiliśmy piwko, powspominaliśmy stare dobre czasy, popiliśmy whiskacza i jeszcze inne trunki, więc w łóżku wylądowałem po raz trzeci po trzeciej nad ranem. Istna makabra to dla mojego organizmu.
-
Recent Posts
Recent Comments
- szymek on Jak na Krupówkach
- dygus on Firma kogucik
- Ania on Niech wodzirej łamie głowę
- szymek on Halloween
- szymek on Fryniołazik
Archives
- November 2019
- October 2019
- October 2017
- October 2012
- July 2012
- May 2012
- April 2012
- March 2012
- February 2012
- November 2011
- October 2011
- September 2011
- August 2011
- July 2011
- June 2011
- May 2011
- April 2011
- March 2011
- February 2011
- January 2011
- November 2010
- September 2010
- May 2010
- April 2010
- February 2010
- October 2009
- August 2009
- June 2009
- February 2009
- February 2008
- November 2007
- February 2007
- November 2006
- October 2006
- September 2006
- August 2006
- July 2006
- June 2006
- May 2006
- April 2006
- March 2006
- February 2006
Categories
Meta