Skoro świt zadzwonił do mnie Mike prosząc o przyjście do pracy na nadgodziny, bowiem nie ma dzisiaj nikogo doświadczonego na labie. Prosił o to mnie i Moniczkę, lecz moja żona wolała odpocząć jeszcze jeden dzień w domku. Zgodziłem się i o jedenastej wylądowałem w Eclipse. Mike ucieszył się bardzo z tego faktu, a ja zająłem się rozpisywaniem próbek i organizowaniem pracy. W międzyczasie kupiliśmy Grzesiowi kartkę (dzięki Amy za pomoc) i zebraliśmy podpisy wśród personelu Eclipse’a. Grzesiu się zdziwił, ale chyba pozytywnie… Po południu wylądowałem na wet-prepie, bowiem Mo ma urlop, a Clere pracuje tylko na pół etatu. I wtedy zaczęły się największe jaja… Przez to, że nie byłem na labie, nie wiedziałem ile pracy jest zrobione i gdy o ósmej przyszedł Mike zapytać, ile nam zostało i powiedzieć, którzy klienci są najważniejsi, byłem przekonany, że do 22 wszystko skończymy. Jednakże ponieważ Shweta i Rahul wyszli o 21, my musieliśmy posiedzieć trochę, aby się uporać z tym wszystkim. No i skończyliśmy… o pierwszej nad ranem… Tacy z nas pracoholicy. A żeby było jeszcze śmieszniej, to Łukasz i Grześ od jutra mają wolne, ja z kolei zaczynam normalny shift… No i jak tu się wyspać?
-
Recent Posts
Recent Comments
- szymek on Jak na Krupówkach
- dygus on Firma kogucik
- Ania on Niech wodzirej łamie głowę
- szymek on Halloween
- szymek on Fryniołazik
Archives
- November 2019
- October 2019
- October 2017
- October 2012
- July 2012
- May 2012
- April 2012
- March 2012
- February 2012
- November 2011
- October 2011
- September 2011
- August 2011
- July 2011
- June 2011
- May 2011
- April 2011
- March 2011
- February 2011
- January 2011
- November 2010
- September 2010
- May 2010
- April 2010
- February 2010
- October 2009
- August 2009
- June 2009
- February 2009
- February 2008
- November 2007
- February 2007
- November 2006
- October 2006
- September 2006
- August 2006
- July 2006
- June 2006
- May 2006
- April 2006
- March 2006
- February 2006
Categories
Meta