Tygrysek, miś i… lump

Gdzie by się tu wybrać? Pogoda za ciekawa nie jest, ale nie takie rzeczy już nas nie odstraszały. Wraz z Anią i Sławkiem wybraliśmy się dzisiaj do Hunstandon, aby popodziwiać Morze Północne jesienną porą. A że chmurki bardziej burzowe były, niżli przyjazne, więc zamiast nad samo morze, wybraliśmy się do wesołego miasteczka, gdzie przepuściliśmy co nieco pieniążków na maskotki. W sumie z Moniczką nie wydaliśmy zbyt wiele pieniędzy na maskotki, a udało nam się wylosować dużego Tygryska oraz małego misia, a dodając do tego Hefalumpka, którego sprezentowała nam Ania, to w sumie zdobyliśmy trzy maskotki. Ania ze Sławkiem przepuścili więcej pieniążków, niż my, lecz wygrali też więcej maskotek.
Aby jednak coś pozwiedzać, wśród burzowych chmur ruszyliśmy by zobaczyć czerwone klify od strony miasteczka. Przy okazji podziwiliśmy morze przed burzą, mewa latające dookoła, a nade wszystko piękne chmury na zachodzie spośród których przebijały się promienie słońca. Gdy dochodziliśmy do klifów rozpadało się, więc zbyt długo nie przyglądaliśmy się im, lecz górą wróciliśmy do wesołego miasteczka. Przy okazji zrobiliśmy sobie kilka fotek przy palmach, dla których, jak widać, miejscowy klimat jest odpowiedni…
Gdy wróciliśmy do automatów z maskotatkami okazało się, że Ania i Sławek rozwalili kolejne funciaki, więc wszyscy podjechaliśmy pod Tesco, aby wyciągnąć co nieco z bankomatu i jeszcze chwilkę się pobawić. Gdy znudziło nam się tracenie pieniędzy, poszliśmy jeszcze na fish & chips, która co prawda nie są zbyt zdrowe, zwłaszcza, gdy jak Ania i Sławek jest się na diecie, ale ogólnie mogą być. W końcu, być nad morzem i nie zjeść ryby?
A wieczorkiem wróciliśmy do domku, bo w końcu wszędzie dobrze, ale w ciepłym łóżeczku wieczorową porą najlepiej.

This entry was posted in emigracja (2006/07). Bookmark the permalink.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *