Halo, Halo… Tu Chatteris…

Tydzień już jeżdżę z Dawidem do pracy i do dzisiaj dwa razy mignęła mi czerwona budka telefoniczna w Chatteris. Jakby nie było, taka budka jest charakterystyczna dla Wielkiej Brytania. Wracając z pracy postanowiłem dokładnie wypatrzyć, gdzie jest ona umiejscowiona, aby zabrać Moniczkę tam na spacer.
Pod wieczór wybraliśmy się z Moniczką na zaplanowany przeze mnie spacerek. Moja narzeczona nie zdawała sobie sprawy dokąd ją prowadzę. Cały czas mówiłem, że idziemy pozwiedzać miasteczko. Po drodze mijaliśmy domki o wielkości podobnej do naszego, z tą tylko różnicą, że ceglne i z małymi czerwonymi drzwiczkami. Tak bardzo spodobały się one Moniczce, że od razu zapragnęła mieć pamiątkową fotkę przed jednym z nich.
Do celu naszego dzisiejszego spaceru było już niedaleko i gdy dochodziliśmy do Wood Street poprosiłem Moniczkę, żeby zamknęła oczka i poszła trzymając mnie za rączkę. Moja ukochana długo się wahała, lecz zgodziła się i wnet podprowadziłem ją na miejsce, odwróciłem pleckami do budki i zrobiłem parę fotek. A moja Moniczka stała, nie wiedząc co ma za pleckami. Gdy wreszcie spojrzała za siebie, ucieszyła się, że z Szymcia taki romantyk i skoczyła mi na szyję… Ach, taka mała niespodzianka, a tyle szczęścia. Bardzo się cieszę, że dzisiejszy pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę.

typowo angielski telefon i my

This entry was posted in emigracja (2006/07). Bookmark the permalink.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *