Pucu-pucu

Wpadli dzisiaj po pracy chłopcy do nas na internecik, aby wrażenia z laboratorium przekazać rodzinom. Posiedzieli, popisali, a potem ruszyliśmy wszyscy w stronę Cygnet Drive.
Daleko nie odchodząc od domu natknęliśmy się na dwa Robinki – samochody trójkołowe. Grzesiu od razu postanowił kupić sobie taki, przewieźć do Polski i sprzedać jako zabytkowy. Tyle, że daje za niego góra 50 funciaków. Pewnie nic z tego nie wyjdzie, ale pomysł jest dość ciekawy.
Gdy doszliśmy na plac zabaw, znowóż odkryliśmy w sobie dzieci i wybawiliśmy się przy świetle księżyca za wsze czasy. Grzesiu ledwo zmieścił się do słonika na sprężynie i miał niemałe kłopoty aby się wydostać zeń. Jeszcze kawałek odprowadziliśmy chłopaków, po czym zawróciliśmy.
To wszystko działo się wieczorem, a przez cały dzień wraz z moją narzeczoną sprzątaliśmy cały domek, odkurzaliśmy, myliśmy podłogi, garnki. Moniczka nawet wzięła się za mycie okien – w końcu za dwa dni przychodzi pani z agencji pooglądać domek. Kończenie mycia okien nastąpiło wieczorkiem, już po powrocie ze spraceru. Można powiedzieć, że teraz dom błyszczy jak nowy.

This entry was posted in emigracja (2006/07). Bookmark the permalink.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *