Eksperyment z piekła rodem

Kolejny dzień dopisuje nam piękna pogoda. Wykorzystaliśmy to by się co nieco poopalać resztkami letniego słońca. Moniczka nawet książkę wzięła do poczytania w ogródku. Ciekwy jestem jaka będzie angielska jesień. W sumie klimat jest tu łagodniejszy, niż w Polsce, ale nigdy nic nie wiadomo. Na razie cieszymy się, że pogoda nam dopisuje.
Wieczorem moja narzeczona wypatrzyła “ogromnego” pająka, którego aby nie zabijać, złapałem w szklankę Guinnessa. Jak już złapałem pierwszego, to zabrałem się za następnego i wkrótce w szklance były dwa pająki. Trochę się zdziwiłem, że oba przybrały pozycje obronne i szykują się do ataku. Po chwili jeden znieruchomiał, prawdopodobnie po zaaplikowaniu niewielkiej dawki jadu przez drugiego. Myśleliśmy, że zginął, więc po chwili nasz wielki pająk miał drugiego sprangpartnera. W sumie w szklance znalazło się pięć pająków i jedna ćma i co ciekawsze, wszystkie zwierzaki przeżyły, bowiem po jakimś czasie obudził się nawet ten, który został otumaniony, jako pierwszy.
Sadystą nie jestem, lecz mały eksperyment naukowy, nawet jeśli z piekła rodem, przynosi jakiś pożytek. Nauczyliśmy się dzisiaj, że pająki nie zabijają się wzajemnie. Przynajmniej w lokalnych warunkach. A wszystkie zwierzaki na koniec znalazły się w ogródku, bo w końcu po to je złapałem, żeby nie było ich w naszym pokoiku.

This entry was posted in emigracja (2006/07). Bookmark the permalink.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *