Angielski humor

Przyjechali dzisiaj do Anglii moi najlepsi kumple, słowem przyjaciele – Grześ i Łukaszek. Od wtorku będą z nami pracować w Eclipse’ie na mikrobiologii. Ponieważ dzisiaj pracowaliśmy z Moniczką, Ania ze Sławkiem wybrali się do Luton po chłopaków. A my czas cały spędziliśmy w pracy.

I nagle w pracy wpadł mi do głowy szatański pomysł, aby wyciąć chłopakom numer. Wymyśliłem, że urządzimy im małe interview w domu. Aby nic nie zapeszyć zaaranżowałem wizytę managera Johnatana, którym w rzeczywistości był Piotrek. Wszystko dograliśmy, a gdy wróciłem do domku, powiedziałem chłopakom o małym interview. Przejęli się strasznie i zaczęli intensywne przygotowania. W sumie to zestresowali się bardziej, niż przypuszczałem, ale kawał, choć okrutny, udał sie. Piotrek vel Johnatan przyjechał, przedstawił się przed chwilkę rozmawiał z chłopakami. Moniczce żal się zrobiło dwóch szelm i powiedziała, że to tylko kawał. Chłopaki się chyba obrazili, ale nie okazali tego.
A że angielskie humory nam tu dopisują, to dla rozładowania emocji Grześ wyciągnął butelkę wódki weselnej i przy kilku kieliszkach rozładowaliśmy niepotrzebne napięcie. Nie wiem, ale mimo, że okrutny był ten kawał, to chyba lepszego w życiu nie wymyśliłem. Warto było wyciąć taki numer…

This entry was posted in emigracja (2006/07). Bookmark the permalink.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *