Podryw

W pracy dzisiaj dzień zabawny. Tylu ludzi było na głownym labie, że ja musiałem iść na wet prep, a James, który dzisiaj był ósmy dzień w pracy plajtował i pisał płytki. Co ciekawsze, zostaliśmy w pracy sami: Monika, ja, James, Lisa i dwoje Hindusów i o dziwo skończyliśmy tylko pół godziny na niepłatnych nadgodzinach. Aaa i dostałem klucze od całego laboratorium, bowiem wychodziliśmy ostatni. Kończąc pracę dostaliśmy parę pizzy od Laury. Niespodziewajka to była dla nas. Co tu dużo pisać, Hindusi i Lisa pracują wolno, robią masę błędów, ale na szczęście wszystko dość szybko udało nam się skończyć. I bardzo dobrze. No i najważniejsze – George po raz ostatni był dzisiaj w pracy i miejmy nadzieję, teraz będzie już tylko lepiej.
Za miesiąc ślub, a tu się dzisiaj dowiaduję, że Rahul (Hindus z pracy) proponował Moniczce wyjście na dyskotekę, bo jak to określi pragnie się z nią ożenić. Kurczę, strasznie bezpośredni Ci oliwkowi ludzie 😉 Gdy Moniczka oznajmiła mu, że za niecały miesiąc się pobieramy o mało nie rozpłakał się z rozpaczy i stwierdził, że teraz to już nie ma powodów, aby przychodzić do Eclipse’a. Biedny chłopak, bo ja do pracy chodzę tylko po to, aby cosik zarobić i podszkolić się w angielskim. No cóż, różni ludzie, różne kultury, różne potrzeby…

This entry was posted in emigracja (2006/07). Bookmark the permalink.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *