A mury runą

Czterodniowa przygoda ze Szkocją dobiegła końca. Pospaliśmy dzisiaj długo, pożegnaliśmy się z dziewczynami, które poszły do pracy i wybraliśmy się na ostatni spacer po Edynburgu. Jako cel naszej wędrówki obraliśmy Arthur’s Seat – wzniesienie znajdujące się niemalże w samym centrum miasta.
Nie da się ukryć, że na spacer wybraliśmy się niemal w ostatniej chwili. Na mapie sprawdziliśmy trasę i ruszyliśmy. Po drodze ucięliśmy sobie malutką, przedmałżeńską sprzeczkę, po czym dotarliśmy do podnóża naszego wzgórza. Ścieżka, którą wychodziliśmy na górę była dość widokowa, lecz wszystko przyćmił widok ze szczytu. Dookoła nas Edynburg – piękny widok. Nieco na zachód Calton Hill, na którym byliśmy wczoraj – prawie płaski i nie odcinający się od reszty miasta. Co ciekawe Arthur’s Seat jest pozostałością wulkanu, który w zamierzchłej przeszłości znajdował się w tym miejscu.
Wracając ze szczytu ucięliśmy sobie małą przerwę. Monika obcięła paznokcie, a następnie wspólnymi siłami wypisaliśmy kartki do rodziców. Przerwa nie była zbyt długa, bowiem czas było wracać na Leith Walk, do mieszkanka dziewcząt. Dochodząc do domu, zauważyliśmy Karola parkującego samochód. Przyspieszyliśmy więc, dopadliśmy klamki i w niedługim czasie, spałaszowawszy 2 pizze odgrzane w mikrofali (grrr!!!), spakowaliśmy się i pożegnawszy się z dziewczynami wsiedliśmy do czerwonego Rovera, aby odjechać w siną dal.
No i zapomnieliśmy termosu Ani i Sławka ;-( W drodze powrotnej wydłużyliśmy sobie trochę szkocki odcinek podjeżdżając do St Abbs, gdzie z góry obejrzeliśmy wioskę rybacką oraz urocze klify. Były to nasze ostatnie chwile w Szkocji.
Po wjechaniu na terytorium Anglii postanowiliśmy jeszcze zahaczyć o Mur Hadriana – niestety, nigdzie nie mogliśmy go znaleźć, jakby się zapadł w ziemię, runął… No nic, może jeszcze kiedyś uda nam się pojechać do Szkocji, zahaczyć o wspomniany murek. Czas pokaże… Resztę drogi pilotowałem Karola, który i tak wiedział, gdzie ma jechać i tym sposobem, szczęśliwie, po pierwszej dojechaliśmy do Chatteris.

do przetłumaczenia 🙂

do przetłumaczenia 🙂

This entry was posted in emigracja (2006/07), Korona Europy. Bookmark the permalink.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *