Jak z bajki

Wyjechaliśmy niezbyt wcześnie, bo niemalże w samo południe. Celem naszej wycieczki była Cumbria, kraina jezior, a co za tym idzie – Scaffel Pike – najwyższy szczyt Anglii. Wyjechaliśmy w piątkę hawrnakowym Roverkiem – Monika, Ania, Bogna, Sławek i ja.
Tak sobie jechaliśmy stając od czasu do czasu, generalnie aby zrobić siku, lub coś łyknąć, aż dojechaliśmy w Góry Pennińskie, przez które biegnie długodystansowy szlak (najdłuższy w Wielkiej Brytanii), zwany Drogą Pennińską. Nie wiadomo, czy kiedyś nie napiszę jakiegoś artykułu o tych szlaku, nie wiadomo czy kiedykolwiek będzie mi dane przejść chociaż mały jego fragment. Tym niemniej zapragnąłem zrobić zdjęcia charakterystycznego drogowskazu jaki można tu spotkać. W tym celu odjechaliśmy nieco od głównej drogi, można by rzec, że odjechaliśmy od cywilizacji w stronę trzeciego świata, ale to właśnie tutaj – w najmniej spodziewanym miejscu znaleźliśmy to, czego szukałem – drogowskaz z napisem “Pennine Way”.
Wracając, a właściwie jadąc dalej, zatrzymaliśmy się jeszcze wśród charakterystycznych dla tego terenu wrzosowisk i zrobiliśmy dłuższą przerwę. Dziewczyny powspinały się na drzewo, jak za dziecięcych czasów, razem popodziwialiśmy piękne, potężne dęby, rosnące w niedużym lasku i ruszyliśmy dalej.
Gdy w końcu skręciliśmy z drogi A66, wjeżdżając do Cumbrii nie mogliśmy uwierzyć własnym oczom. Krajobraz otaczający nas był po prostu przepiękny. Wszędzie piękne jeziora, dookoła nich majestatyczne Góry Kumbryjskie, a na dodatek kamienne domki, które do tej pory kojarzyły nam się raczej z książek, niżli z rzeczywistości. Po prostu bajkowy widok.
Droga, którą jechaliśmy wiła się wśród gór, mijała niewielkie miasteczka składające się z kilku gospodarstw i wznosiła się na przełęcz, za którą mieliśmy już oglądać Morze Irlandzkie. Widok z przełęczy był niesamowity. Z jednej strony jezioro, góry, z drugiej jeziora, góry, morze w oddali. Naprawdę piękne widoki. A do tego jeszcze niemalże wszędzie kamienne płotki, oddzielające nas od pastwisk. Rewelacja.
W sumie nie licząc dwóch zamków, które odwiedziliśmy po drodze, nie zwiedzaliśmy dzisiaj zbyt wiele, bowiem musieliśmy o przyzwoitej porze dotrzeć do Ulverston, gdzie w jednym z B&B mieliśmy zarezerwowany nocleg. Przyjechaliśmy, zjedliśmy kolację, wykąpaliśmy się i… Zamiast pójść spać o sensownej godzinie, wyciągnęliśmy Scrabble i urządziliśmy sobie małą partyjkę. No, a potem to już faktycznie oddaliśmy się w objęcia Morfeusza.

This entry was posted in emigracja (2006/07). Bookmark the permalink.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *