Dyskoteka gra

Przed wyjazdem do Lidla po zakupy obejrzeliśmy sobie dokładnie tablicę rejestracyjną w aucie Piotrka. Wydawało się, że jest przyrdzewiała, lecz po dokładniejszym przyglądnięciu się okazało, że są to zabite muchy. Po prostu Piotrek jeździ tak szybko, że muchy i inne komary nie mają najmniejszych szans.
Zakupy w Lidlu poszły nam tak sprawnie, że przed powrotem do domku czekało nas jeszcze przeczekanie pewnego czasu pod samochodem do czasu, aż Asia i Piotrek wrócili ze swoimi torbami. Wrócili, zapakowaliśmy wszystko do bagażnika i wróciliśmy do domu.
A w domu co można robić, gdy taki upał za oknem? Nic, chyba żeby skoczyć tak do ogródka i potaplać się w baseniku Patryka. Tak też zrobiliśmy i opalaliśmy się, leżąc w niezbyt chłodnej, a wręcz ciepłej wodzie. Taka sielaneczka.
Po południu daliśmy się Asi namówić na wycieczkę do Witcham, gdzie akurat Patryk miał dyskotekę szkolną. Pojechaliśmy, naszego małego współlokatora zostawiliśmy na potańcówce i ruszyliśmy by w godzinkę zwiedzić najbliższą okolicę.
Nieopodal budynku, w którym odbywała się dyskoteka znajdował się plac zabaw. A co tygryski lubią najbardziej? Pobawiliśmy się na placu zabaw, przeszliśmy tor przeszkód, pohuśtaliśmy się na huśtawkach i ruszyliśmy dalej.
W zasadzie to w Witcham nie ma wiele miejsc godnych uwagi. Wypatrzyliśmy parę ładnych domków, kościół, ścieżka obok pastwiska, ogólnie wiejska sielanka. Nie obyło się oczywiście bez zdjęcia przy charakterystycznej czerwonej budce telefonicznej.
Po godzinie odebraliśmy Patryka i wróciliśmy do domku. Wrażenia z dyskoteki zostaną Patrykowi w główce, a nam wiejskie widoki z Witcham. Taki to ciekawy dzionek dzisiaj mieliśmy.

This entry was posted in emigracja (2006/07). Bookmark the permalink.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *