Czeski film

Dzień trzeci w Polsce. Jeszcze tyle spraw na głowie, a my niemal w powijakach. Cóż dzisiaj robiliśmy. Poszliśmy rankiem na Karpackie zapytać proboszcza o licencję. Ten wydarł się na nas, powiedział, że nie jego dekanat i że mamy licencję załatwić w Buczkowicach.
Udaliśmy się więc do Buczkowic, najpierw do USC, gdzie przemiła pani niemalże od razu obsłużyła nas i w mig mieliśmy gotowy protokół. Jak się chce to się potrafi. Kolejne kroki skierowaliśmy na parafię, gdzie uprzejmie, acz stanowczo powiedział, że mamy załatwić sprawy w Bielsku, bo tam jest parafia panny młodej i tam zwyczajowo załatwia się takie rzeczy. Co tu dużo nie mówić, wróciliśmy, załatwiliśmy, a potem do Szczyrku uzupełnić dokumenty i umówić się na spisanie protokołu przedmałżeńskiego.
A między załatwianiem wszystkiego zaliczyliśmy jeszcze małego grilla z Nowakami i Jadzią w Buczkowicach oraz parę firm handlujących oknami. W końcu w wybraliśmy ofertę Deko – firmy, z której mamy już okna na parterze. No i jeszcze udało nam się odwiedzić Łukaszka.
A jeśli ktoś myśli, że to wszystko to się grubo myli. Udało mi się jeszcze wieczorkiem pojechać do babci i przed niezbyt długi, acz intensywny pobyt porozmawiać z nią i zaprosić na wesele, bo w końcu już prawie wszystko dograne. Jutro z samego rana jedziemy spisać protokół przedmałżeński w Szczyrku. Nie wierzę, że udało nam się to wszystko załatwić w czasie czterodniowego pobytu w Polsce.

This entry was posted in emigracja (2006/07). Bookmark the permalink.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *