Bliżej nieba

Tuż po dziesiątej wjechaliśmy do Snowdonii. Pomimo, iż Góry Kambryjskie są tworzącym dwustukilometrowy łuk starym masywem górskim, zbudowanym głównie ze skał paleozoicznych, w którym większość szczytów nie przekracza wysokości 600 m, najwyższy szczyt Walii – Snowdon, wznosi się na wysokość 1085 m n.p.m. Wierzchowiny i stoki górskie, niemal w całości pokryte wrzosowiskami i torfowiskami, jakże różnią się od naszych zalesionych Beskidów, lecz mimo to piękny, górzysty krajobraz tej części Gór Kambryjskich bardzo przypadł nam do gustu.
Z parkingu na przełęczy Pen-Y-Pass w stronę szczytu Snowdon wiodą dwa szlaki – Miners Path oraz PYG Path. Wcześniejsza analiza tych szlaków na podstawie przewodników i stron internetowych skłoniła nas do wybrania bardziej malowniczej „ścieżki górników” (ang. Miners Path). Szlak ten powstał już w XIX wieku, jako droga dla górników pracujących w znajdujących się na stokach Snowdonu kopalniach miedzi.
W samo południe wyruszyliśmy więc na pierwszą, górską wycieczkę od przybycia na Wyspy Brytyjskie. Przez pierwsze kilkaset metrów szlak był dość płaski, a my podziwialiśmy dolinę Gwynany ciągnącą się po naszej lewej stronie oraz polodowcowe jeziorko Llyn Tayrn znajdujące się kilkanaście minut od parkingu. Dość dużym zaskoczeniem była dla nas ilość turystów, którzy postanowili tego dnia wyjść na najwyższy szczyt Walii. W zasadzie nie powinniśmy się dziwić, wszak to w Londynie zawiązano pierwszą organizację turystyczną, jaką był Alpin Club, choć z drugiej strony żaden znany nam mieszkaniec Fenlandu nie pałał miłością do gór.
Spokojnym krokiem dotarliśmy nad Llyn Lydaw, nie zauważając zbytniej zmiany wysokości. Nad brzegiem tego jeziora, z pięknym widokiem na Snowdon, urządziliśmy pierwszy odpoczynek. Spałaszowaliśmy część przygotowanego w domu prowiantu, po czym groblą przedostaliśmy się na drugi brzeg jeziora. Po kilku minutach dotarliśmy do ruin jednego z budynków dawnej kopalni miedzi – rozdrabnialni rudy, będącej niejako wyznacznikiem końca łatwej, płaskiej ścieżki. Choć na szlaku byliśmy już niemalże półtorej godziny, pokonaliśmy zaledwie sto metrów różnicy wysokości.
Ruszyliśmy żwawym krokiem, powoli pnąc się w górę. W tym miejscu „ścieżka górników” przypomina nieco podejście pod Rysy, zwłaszcza, że szlak stał się skalisty. Po kilkunastu minutach dotarliśmy nad Llyn Glaslyn, skąd widoczny był nasz pośredni cel – przełęcz pomiędzy Snowdonem a Crib y Ddysgyl. Po krótkim odpoczynku nad tym przepięknym jeziorem ruszyliśmy dalej.
Ostatni odcinek do przełęczy pokonywaliśmy wraz z grupą niepełnosprawnych. Tuż przed przełęczą natrafiliśmy na jedyny w okolicy płat śniegu, na którym część gorzej wyposażonych turystów miała niewielkie problemy.
Z tego miejsca do szczytu było już niedaleko. Na najwyższym wierzchołku Walii stanęliśmy o 14:50. Nieco poniżej szczytu znajduje się górna stacja kolejki spalinowej, wywożącej turystów z Llanberis. Budynek ten za nic nie pasował nam do przepięknych widoków ze szczytu, ogarniających całą Snowdonię oraz pobliskie Morze Irlandzkie. Bliskość morza sprawiła, że dane nam było spotkać pod szczytem kilka mew – widok zupełnie obcy polskim górom. Na szczycie zrobiliśmy sobie kilka pamiątkowych zdjęć, a ponieważ wiatr dawał nam się we znaki, wkrótce ruszyliśmy dalej.
Do zejścia wybraliśmy szlak do Llanberis, biegnący niemalże wzdłuż charakterystycznego, jednoszynowego torowiska kolejki. Należy w tym miejscu zaznaczyć, że w Wielkiej Brytanii nie ma czegoś takiego, jak znakarstwo, w związku z czym, bez mapy i dobrej orientacji topograficznej można łatwo pomylić ścieżki, szczególnie w przypadku niesprzyjającej pogody.
Schodząc dziękowaliśmy Bogu, że nie musieliśmy podchodzić tym szlakiem. Niemal całe, ponad dwugodzinne zejście brodziliśmy po kostki w błocie, modląc się, by nie wylądować na tyłku. Co gorsza, krajobraz był bardzo monotonny i gdyby nie kilka spotkanych na szlaku owiec można by napisać, że nie było nam dane zobaczyć nic interesującego. Zdecydowanie odradzamy wybór tego, skądinąd najłatwiejszego szlaku.

Szymek i Monika pod szczytem Snowdonu - najwyższej góry w Walii

This entry was posted in emigracja (2006/07). Bookmark the permalink.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *