W drogę…

No i wszystkie plany wzięły w łeb… Zamiast w południe, startujemy z Buczkowic po 17-tej. Oznacza to, że plan “bałkańskiej majówki” może zostać nieco zmodyfikowany… Dodatkowo, co ustaliliśmy już wcześniej, jedziemy w odwrotną stronę, niż planowaliśmy, zaczynając od Kekesa i Maglicia.
Maciek, nasz kierowca, prowadzi busa przez Korbielów w stronę Węgier, tak aby jeszcze tego tego samego dnia stanąć na najwyższym szczycie Węgier – Kekesu. Na parking położony nieopodal szczytu docieramy przed 22-gą. Z jednej strony jest zbyt późno, abyśmy mogli podziwiać widoki, z drugiej – oszczędzamy na opłacie za parking, bowiem komu chciałoby się zdobywać Kekes tak późno… Dla tych, którzy jeszcze nie byli na Kekesu jest to doskonała okazja do zaliczenia (bo nie można tego nazwać zdobyciem) szczytu zaliczanego do Korony Europy.
Po krótkiej przerwie ruszamy w dalszą drogę… ku przygodzie…

Monika na szczycie Kekesa

This entry was posted in Korona Europy. Bookmark the permalink.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *