Zapomniany patriotyzm

Po wczorajszej imprezce długo dochodziliśmy do siebie. Nie znaczy to, że męczył nas kacyk, lecz po prostu pospaliśmy dłużej, niż zwykle. Nie wiem, o której wstaliśmy, ale na pewno było już po południu. Sił nie mieliśmy, aby się gdzieś ruszać, więc wybraliśmy się jedynie do Agniesi, która sama w domku siedziała, bowiem chłopcy pojechali po ciocię Łukasza. Okazało się, że na stole w kuchni czeka na nas (Grześka i mnie) przepyszne ciasto upieczone przez Elenę, które mieliśmy spałaszować wraz z naszymi żoneczkami.
Chłopaki wrócili przed 17. Zjedliśmy pyszny obiadek przygotowany przez nasze kochane żonki, po czym wróciliśmy na Bridle Close, do naszego pokoiku.
A w domku, w trakcie rozmowy wyszło, że dzisiaj mamy 11 listopada, a więc Dzień Niepodległości. Tacy z nas patrioci na emigracji, że o mało nie zapomnieliśmy. Na szczęście nie zapomnieliśmy, poszukaliśmy flagi, którą przed wyjazdem od znajomych naszych dostaliśmy i wieszając ją na sznurku, resztę dnia spędziliśmy w patriotycznej atmosferze. Rozmawialiśmy dalej o różnych rzeczach, ale flaga wisiała tuż obok nas. A jutro wybory w Polsce…

This entry was posted in emigracja (2006/07). Bookmark the permalink.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *