Teatr to dziwny, teatr pojedynczy

Wyobraźmy sobie taką sytuację: Osoba A mówi osobie B: “Wiesz, kupuję sobie żółtego malucha”. Osoba B pragnie podzielić tą nowiną z osobą C i mówi: “Wiesz, osoba A kupuje sobie żółtego fiata”. Osoba C puszcza wiadomość dalej, do osoby D i mówi: “Osoba A kupuje sobie złotego fiata”. Osoba D przekazuje osobie E: “Osoba A kupuje sobie fiata za złoto”, a na koniec osoba E relacjonuje osobie F: “Osoba A kupiła sobie fiata punto za złoto”. I nagle dochodzi do paradoksu: osoba F przekazuje ostatnią wiadomość osobie A i wychodzi bzdura. Dobrze, jeśli osoba F przekaże tą wiadomość osobie A, a nie będzie miała pretensji o nie wiadomo co…
Według powyższego schematu działa chatterisowska Polonia. Wiem, że to mocne słowa, ale tak właśnie jest – ktoś o czymś nie wie, albo wie nie do końca i kończy się to tak, że osoba A z powyższego przykładu ma najbardziej przesrane. Smutne to bardzo…Dzisiaj jest Święto Zmarłych, którego niestety w Anglii się nie obchodzi. Nastrój tego święta nie udzielił nam się zbytnio i wylądowaliśmy na Cygnecie u Grzesia, Agniesi i Łukasza, aby trochę odreagować. Posiedziliśmy, pośmialiśmy się, wymęczyliśmy się wszyscy. Atrakcją wieczoru był teatr jednego aktora, a w zasadzie aktorki, jaki zaprezentowała nam Moniczka. Odgrywała nam różnorakie scenki, w większości komiczne, przez co śmialiśmy się i niemal płakaliśmy ze śmiechu. Do tego nastroju dołączyła się Agniesia, która przed snem zaczęła śmiesznie opowiadać 😉
W sumie wszyscy padli do łóżek, bo dzień był długi i na cmentarz wybraliśmy się w dwójkę – Grześ i ja. Z domku wzięliśmy małe świeczki i ruszyliśmy na nowy cmentarz w Chatteris. Niestety, nie mieliśmy zapałek i liczyliśmy, że na którymś z grobów będzie paliła się chociaż jedna świeczka. Wcześniej po ciemku przeszliśmy stary cmentarz i nie znaleźliśmy ani jednej. No nowym też nie było o wiele lepiej, przeszliśmy cały i przy ostatnim grobie wypatrzyliśmy dwie ledwo tlące się świeczki w lampionach. Podnosimy jeden, aby odpalić nasze świeczki od niego, a tu świeczka gaśnie. Podnosimy drugi i to samo. Odkładamy na miejsce, a one znowu się palą… Duchy… Okazało się, że świeczki były imitacją, a świeciły się dzięki elektryczności.
Świeczek więc nie zapaliliśmy, pomodliliśmy się jedynie za dusze zmarłych i wróciliśmy na Cygnet. Próbowałem tam zasnąć z Moniczką na karimacie, ale jakoś nie byliśmy w stanie i o czwartej nad ranem wróciliśmy do domku.

This entry was posted in emigracja (2006/07). Bookmark the permalink.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *