Pracownik tygodnia

Odwiedziliśmy dzisiaj Sławka, który uraczył nas tortem urodzinowym. W prezencie daliśmy mu pojemnik na lód i napój alkoholowy. Co to był za napój, sami nie wiemy, ale lodu też trochę dorzuciliśmy. Posiedzieliśmy troszkę z gospodarzem, po czym ruszyliśmy w dalszą drogę.
Nie mieliśmy daleko, bowiem zahaczyliśmy o Bridge House, gdzie kupiliśmy po porcji ziemniaczków. Ania, niczym pracownik walczący o miano pracownika tygodnia naciągnęła nas na kawę, którą Moniczka wypiła z niewielką pomocą swego ukochanego, czyli mnie. Ruch w Bridge Housie był zerowy, więc posiedzieliśmy trochę z Anią, rozmawiając na luźne tematy.
No nic, trzeba było ruszać dalej w obawie przed następnym zakupem, na który mogłaby nas Ania naciągnąć 😉 Wybraliśmy się w stronę pól. Minęliśmy palącą się kupę słomy i po przejściu małego zagajniczka trafiliśmy nad staw. Nie mogliśmy uwierzyć, że w tak nieprawdopodobnym miejscu jest staw. Ściemniło się już, dzięki czemu mogliśmy podziwiać przepiękny księżyc odbijający się w tafli stawu. Przepięknie. Posiedzielibyśmy pewnie dłużej, ale trzeba było w końcu wracać do domu. Wróciliśmy więc, zjedliśmy kolacyjkę i udaliśmy się do łóżeczka.

This entry was posted in emigracja (2006/07). Bookmark the permalink.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *