Lewe ręce do dzieła

W pracy dzisiaj było śmiesznie. Na zewnątrz była burza i co chwilkę mieliśmy power-breaki. Wybijało co chwilę bezpieczniki i nie dało się normalnie pracować. A żeby było śmieszniej do południa była wizytacja. Inaczej rzecz ujmując – dzień pełen wrażeń.
A wieczorkiem doszliśmy do wniosku, że zaproszenia wymagają co nieco poprawki, więc nie będziemy zdradzać co i jak, ale jeszcze trochę musimy popracować. Tak więc, lewe ręce do dzieła. W końcu przyszły małżonek mojej narzeczonej jest mańkutem 😉

This entry was posted in emigracja (2006/07). Bookmark the permalink.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *