Wybraliśmy się na spacerek, by wysłać rodzicom listy i kupić taśmę klejącą. No i zrobiliśmy to wszystko, a ponadto, wracając, kupiliśmy w sklepie Armii Zbawienia kufel z cynowym wieczkiem, kolczyki dla Moniczki i… maszynę do szycia – pięknego, starego Singera. Jedynym pytaniem, które nas nurtowało było, czy maszyna będzie działać.
Dźwiganie ciężkiej maszyny przez całe Chatteris w strugach deszczu nie należy do najprzyjemniejszych czynności. Wreszcie wróciliśmy do domu. Od razu wyczyściliśmy maszynę i zabraliśmy się do czyszczenia jej z kurzu i innych śmieci. Gdy w końcu nasze cacko było czyste Moniczka usiadło i… maszyna nie zadziałała… Na szczęście spojrzałem moim inżynierskim okiem, dokręciłem gdzie było trzeba i… maszyna zadziałała. Jeszcze nie znamy jej wszystkich tajników i nie jesteśmy pewni, jak ustawić bębenek, ale najważniejsze, że to co ma się kręcić, to się kręci, a igła rytmicznie chodzi z góry na dół i z powrotem. Cudowny zakup. Oboje z Moniczką jesteśmy bardzo zadowoleni.