Monthly Archives: June 2006

Campylobacter umiera dwa razy

Campylobacter jest bakterią beztlenową, co oznacza, że rozmnaża się w warunkach pozbawionych tlenu. Czasami brakuje odczynnika, którym można go wykryć, więc próbki ważone są “na sucho” – na moje inżynieryjne oko w ten sposób zabijamy bakterię, którą chcemy wykryć… Dzisiaj … Continue reading

Posted in emigracja (2006/07) | Leave a comment

Drugie oblicze firmy

Aż nie chce mi się dzisiaj komentować, co się działo… W Eclipsie spotkał nas istny terror… Okazuje się, że wszystkie próbki są źle robione, że to nasza wina, itp… Na kogoś w końcu trzeba zwalić swoje niepowodzenia, a że pracownicy … Continue reading

Posted in emigracja (2006/07) | Leave a comment

Łatwo wchodzi

Nie ma to jak kupić skrzynkę, a dokładniej pudełko, piw Strongbow. W smaku przypominały nieco ciderki, miały jabłkowy smak… Piwa wchodziły jak soczki, dzięki temu posmakowi… A że słonko grzało dzisiaj wyjątkowo mocno, impreza skończyła się dość szybko i niespodziewanie…

Posted in emigracja (2006/07) | Leave a comment

Dzieci i “dzieci”

Kto tu właściwie jest dzieckiem? Wybraliśmy się dzisiaj z Asią i Patrykiem na plac zabaw na drugim końcu Chatteris. To, że Patryk miał tu raj to nie ulega wątpliwości, ale fakt, że zabawki jakieś takie inne, niż pamiętamy z dzieciństwa, … Continue reading

Posted in emigracja (2006/07) | Leave a comment

Szklana pułapka

Co tu dużo mówić, wraz z Moniczką wybraliśmy się dzisiaj z Piotrkiem i Asią do Peterborough na małe zakupy. Piotrek wywołał zdjęcia dla rodziców, po czym poszliśmy z nim kupić telefon. Telefonu nie kupiliśmy, za to my wzbogaciliśmy się o … Continue reading

Posted in emigracja (2006/07) | Leave a comment

Grillowanie

Co robimy w niedzielę, gdy mamy wolne? Po pierwsze idziemy do kościoła na mszę po angielsku, a po drugie… No właśnie, po drugie to idziemy na boisko pokopać co nieco piłeczką. Tym razem Moniczka uparła się, że nie będzie grała … Continue reading

Posted in emigracja (2006/07) | Leave a comment

Ale jaja…

W pracy, jak to w pracy. Wszystko byłoby normalnie, gdyby nie fakt, że pół godziny przed 21, o której powinniśmy skończyć, nasza team-leader, Sam, opuściła laboratorium prosząc, by zadzwonić do niej gdy skończymy. Tego nasza mała polska ekipa nie wytrzymała … Continue reading

Posted in emigracja (2006/07) | Leave a comment

Lunch w Bridge House’ie

Kolejny dzień w pracy. Tym razem umililiśmy go sobie lunchem w Bridge House’ie. Karol, Ania, Monika i ja wybraliśmy się na obiadek samochodem Karola. Zamówiliśmy po porcji ziemniaczków z panierką oraz sałatce. Ciekawe, ale gdy przerwę spędza się poza pracą, … Continue reading

Posted in emigracja (2006/07) | Leave a comment

Robota wre…

Pracy dzisiaj było wiele, lecz uporaliśmy się z wszystkim bez problemu. Na szczęście jeszcze nie zasypują nas taką ilością sheetów, której nie bylibyśmy w stanie przerobić. Zobaczymy co będzie w przyszłości, jeśli w laboratorium nie zatrudnią nowych pracowników. Zobaczymy…

Posted in emigracja (2006/07) | Leave a comment

Czas goni nas

W pracy powariowali… Aby zwiększyć wydajność pracy oraz stwierdzić, czy wystarczająco szybko pracujemy, wszystkie próbki ważyliśmy na czas. Z boku musi wyglądać to nieco komicznie, jak pracownicy harują niemal ze stoperem w ręku, lecz nam na pewno nie jest do … Continue reading

Posted in emigracja (2006/07) | Leave a comment